Przegląd Wielkopolski nr 85 (3/2009)
Stanisław Słopień, Od redaktora
Hipolit Cegielski wrócił do poznańskiego śródmieścia. Stało
się to 19 września 2009 roku za sprawą Towarzystwa noszącego imię tego jednego z
wielkopolskich bohaterów. Organizacja kierowana przez znanego wielkopolskiego
działacza gospodarczego i polityka dr. Mariana Króla pozyskała dla idei pomnika
poparcie wielu ludzi różnych zawodów i poglądów politycznych, zajmujących w
społecznej hierarchii miejsca jakże zróżnicowane, mogących przeznaczyć na to
dzieło od symbolicznej złotówki po przysłowiowe krocie.
Przyznajmy, Cegielski to dla Wielkopolan przede wszystkim
owiana legendą poznańska marka. Postać uczonego filologa, który stał się
prekursorem nowoczesnego polskiego przedsiębiorcy jest, podobnie jak sylwetki
innych wybitnych Wielkopolan, mało znana – i w kraju, i w samej Wielkopolsce.
Niestety, mało się o nim wie, a nazwa, jaką noszą wielkie zakłady, nie wywołuje
dostatecznego skojarzenia z postacią twórcy – pisał ponad trzydzieści lat
temu Zdzisław Grot.
Od roku 1956, gdy z Wildy, dokąd przeniesiono zakład po
śmierci założyciela, wyruszył pamiętny robotniczy marsz protestu, Cegielski to
symbol wielkopolskiego etosu pracy, ale także sprzeciwu wobec krzywdy i
poniżenia.
Potrzeby tego pomnika nie kwestionował nikt. Spoglądając w
kierunku Starego Marycha, wzniesionego w roku 2001 symbolu gwary i
folkloru miejskiego Poznania, od którego dzieli go prowizoryczna zabudowa
nieuporządkowanego ciągle skweru, Cegielski zdaje się inicjować jakiś rodzaj
dialogu. Może pyta o nasze pojmowanie wielu kwestii mniej lub bardziej ważnych.
Tradycji, polskości, ładu przestrzennego i architektonicznego, estetyki,
wiosny ludów, wolności…
Przed ponad stu sześćdziesięcioma laty Hipolit Cegielski
działał właśnie tutaj, w poznańskim śródmieściu. Najpierw był uczniem, po
studiach w Berlinie – profesorem Gimnazjum św. Marii Magdaleny. W Bazarze był
pierwszy jego sklep, tu spotykał się z innymi przedstawicielami ówczesnych
wielkopolskich elit, należąc do generałów najdłuższej wojny nowoczesnej
Europy. Na Koziej miał zakład i mieszkał z rodziną, później fabryka mieściła
się na Strzeleckiej.
Oby wrześniowy powrót Hipolita Cegielskiego do śródmieścia
był zapowiedzią końca sytuacji, w której …nazwisko to powtarza dzień w dzień
kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy ludzi, ale nikt nie pomyśli nawet na
chwilę, kto to był, skąd się wziął , jak i co… (Adolf Nowaczyński w okresie
międzywojennym).
Oby powrót ten nie był zarazem zapowiedzią sytuacji, gdy
zakłady noszące imię Hipolita Cegielskiego przestaną pełnić rolę rozsadnika
polskości (określenie użyte w XIX wieku przez ówczesnego prezesa policji
poznańskiej).
Wierz mi to świat trzeci, ale lubię własne śmieci – te
słowa z tekstu piosenki hip-hopowej przywołuje jako motto swojego artykułu o
świadomości historycznej Poznaniaków (nie tylko mieszkańców Poznania) jego młoda
autorka. Czy podobne prace są podejmowane również poza stolicą Wielkopolski? Czy
i w jakim zakresie sposób postrzegania młodego historyka może liczyć na
zainteresowanie rówieśników oraz mieszkańców różnego wieku, liderów społeczności
osiedlowej i lokalnej? Nasza redakcja liczy na odzew w tej sprawie – co
podkreślamy – nie tylko z poznańskiego Świerczewa.
Kolejne teksty, jakie polecamy uwadze Szanownych Czytelników,
też wyszły spod pióra osób młodych. Maski patriotyzmu to esej, który
uzyskał II nagrodę w ogólnopolskim konkursie literackim im. Eugeniusza Paukszty
zorganizowanym przez Bibliotekę Gminną w Kargowej. Uczestnicząc w zainicjowanym
przez Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne projekcie Rok Eugeniusza Paukszty
cieszymy się z odzewu, jaki twórczość tego pisarza nadal wywołuje i mamy
nadzieję, że w jakimś zakresie przyczynimy się do jej odkrycia przez kolejne
pokolenia czytelników.
Jeszcze na początku wakacji, 5 lipca 2009 roku odbył się w
poznańskim Parku Sołackim Wieczór wileński, inaugurujący tegoroczny cykl
tradycyjnych letnich koncertów. Eugeniusz Paukszta był tam obok Profesora
Ryszarda Ganowicza (1931 – 1998), Profesora Mieczysława Rutkowskiego (+2008)
oraz pianistki Haliny Dutkiewicz (1923 – 2008) jednym z zasłużonych dla Poznania
serdecznie wspominanych wilnian.
Gimnazjum i Liceum im. Sułkowskich w Rydzynie, działające w
latach 1928-1939 przypominamy nie tylko z racji legendy, jaka ukształtowała się
wokół tej szkoły w Drugiej Rzeczypospolitej. Sądzimy, że poznanie sposobu jej
funkcjonowania, ale także dotarcie do źródeł skuteczności wychowawczej i
dydaktycznej może być inspirujące także w obecnych debatach nad modelem
edukacji.
Z rydzyńską szkołą wiąże się inna jeszcze kwestia. W numerze
3-4/2005 publikowaliśmy list Profesora Zbigniewa T. Wierzbickiego, prezesa
Fundacji im. T. Łopuszańskiego. Utworzyła ją w 1990 roku grupa byłych uczniów
szkoły wiążąc z nową rzeczywistością polityczną nadzieje na reaktywowanie
Fundacji Sułkowskich (własność w roku 1952 przejął Skarb Państwa). Tytuł listu
Dyskryminacja Wielkopolski czy Narodu?...odzwierciedla bezradność i
rozgoryczenie rzeczników tej sprawy. Strona internetowa Fundacji im. T.
Łopuszańskiego informuje: 17 maja 2008 odbyło się na Zamku Rydzyńskim walne
zebranie Rady Fundacji. Z powodu sędziwego wieku było tylko parę uczestników z
grona byłych Rydzyniaków. Ostatnia matura w Rydzynie odbyła się 69 lat temu i
najmłodszy z nich ma już ponad 80 lat. Prace Fundacji im. Tadeusza
Łopuszańskiego prowadzą obecnie dzieci i wnukowie Rydzyniaków, oraz
zainteresowani donatorzy z całego kraju…
Radzi byśmy poznać racje innej strony, jeśli takowa
istnieje. Ponadto chodzi o problem natury bardziej ogólnej. Czy warto w
naszym kraju ustanawiać dary, zapisy i fundacje na cele ogólnospołeczne,
zwłaszcza na oświatę i naukę? W następnych pokoleniach mogą przecież ulec tak
zwanej prywatyzacji, a więc korzyściom pojedynczych osób…
Sądzimy, że takie pytania oraz oczekiwanie na nie odpowiedzi
jest udziałem nie tylko Profesora Zbigniewa T. Wierzbickiego.
Dokąd zmierzają organizacje społeczne (obywatelskie)? Pod
rządami obowiązującego prawa państwowego, w kontekście formułowanych przez
władze samorządowe lokalnych priorytetów, klimatu społecznego, atmosfery
tworzonej przez media?
Z tematem barier, zwłaszcza finansowych, jakie stoją na
przeszkodzie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i trzeciego sektora, zmierzyła
się Senacka Komisja Rodziny i Polityki Społecznej na posiedzeniu z udziałem
przedstawicieli organizacji (28 lipca). Powtarzano dość powszechnie znane prawdy
dotyczące problemów trzeciego sektora – o nierówności w dostępie do środków
finansowych dla różnych organizacji, rozwarstwieniu, oligarchizacji, kryzysie
zaangażowania społecznego. Szukano przyczyn tego impasu i rozważano możliwości
działań, które poprawią sytuację.
Obchodzimy 20-lecie odrodzonej polskiej demokracji.
Aktywność obywatelska i pozarządowa to jej fundament i bardzo ważny sposób
realizacji idei demokratycznych, którego nie wolno zaniedbywać – powiedział
senator Mieczysław Augustyn, przewodniczący Komisji.
Jak donosił portal organizacji pozarządowych (www.ngo.pl),
wnioskiem podsumowującym spotkanie, wypowiedzialnym przez przewodniczącego
Komisji, było stwierdzenie: problem finansowania III sektora leży głównie w
postawach, a nie finansowaniu. Postawy Polaków zmieniają się na niekorzyść,
staliśmy się krajem indywidualistów i egoistów. Trzeba przywrócić tradycyjne
rozumienie filantropii, trzeba obudzić ducha współdziałania i pomocniczości w
społeczeństwie, promować postawy pro-obywatelskie wśród Polaków, już od
najmłodszych lat - poprzez edukację szkolną, wolontariat w organizacjach czy
wychowanie według przedwojennych, skautowskich idei.
Pytania postawione w roku 2005 przez Profesora Wierzbickiego
zasługuję na poważną debatę. I nie zastąpią jej doraźnie formułowane priorytety,
szkolenia i pouczenia.
W tej działalności nie liczy się tylko: jak? lecz przede wszystkim:
po co?
Stanisław Słopień